wtorek, 24 marca 2009

Yellow Pages: Korea Północna a sprawa Amerykańska

Komentarz Wprost:


Zatrzymanie amerykańskich dziennikarek to manifestacja siły ze strony Korei Północnej. Ciężko bowiem inaczej interpretować sytuację, kiedy strażnicy graniczni z jednego państwa aresztują na terenie sąsiedniego państwa przedstawicieli mediów.


[UWAGA: W tekście stosuję "własną" translację koreańskiego pisma na litery łacińskie: hangug [han guk] (한국), zwson [dzooson] (조선); reguły niedługo gdzieś przedstawię :)]

Ha! Ale komentator nie zauważył jeszcze jednego szczegółu. W jaki sposób żołnierze z Zwsonu weszli sobie swobodnie na teren Chin i kogoś aresztowali? Przecież to oczywiste - ktoś im musiał na to, nawet po cichu, pozwolić.

Czy świat naprawdę nie widzi, że "Korea Północna" jest po cichu wspierana przez Chiny? Przecież gdyby nie wsparcie finansowe z Chin, ten śmieszno-straszny reżim już dawno rozleciałby się w kibinimatri (z dokładnie takich zresztą powodów rozleciał się komunizm w Polsce i ZSRR). Proszę sobie przejrzeć dostępne na sieci (choćby Wikipedii) materiały nt. Zwsonu i dojdziemy do wniosku, że taki reżim w normalnych warunkach powinien się rozlecieć sam z siebie.

Jeśli więc się nie rozleciał, to istnieją tylko dwie możliwości: albo musi mieć przeogromne ilości zasobów mineralnych, albo musi skądś mieć sporą kasę. KRLD niby zasoby mineralne ma, ale ma ich w porównaniu z resztą świata (choćby samymi Chinami) niewiele.

Przecież ten skansen jest z jakiegoś powodu utrzymywany. Z jakiegoś powodu jest to komuś na rękę. Przecież gdyby Chinom nie było to na rękę, to "jednym piernięciem" przywłaszczyliby sobie całość (mieliby za to zresztą dozgonną wdzięczność Amerykanów). Dlaczego Hangug (Korea Południowa) nie próbuje odzyskać terenu, do którego oficjalnie rości sobie prawa? I zaznaczam, że mówię o państwie, które utrzymuje jedną z największych armii świata (porównywalną z Izraelem i US). Wiemy chyba dobrze, że ze zniknięcia reżimu Zwsonu bardzo by się ucieszyły i Stany i Hangug. Mimo to, nie podejmą zbrojnej interwencji. Dlaczego?

Sporo ciekawych rzeczy w tym temacie można się dowiedzieć z Wikipedii. Na przykład:


In a 2003 event dubbed the "Pong Su incident", a North Korean cargo ship allegedly attempting to smuggle heroin into Australia was seized by Australian officials, strengthening Australian and United States' suspicions that Pyongyang engages in international drug smuggling. The North Korean government denied any involvement.


Może to i drobny incydent. A może jednak wierzchołek góry lodowej.

Strażnicy z Zwsonu, którzy aresztowali dziennikarki, nie dostali żadnego "pozwolenia" na tą operację. Oni dostali rozkaz, to chyba oczywiste. Ale moim zdaniem równie oczywista jest odpowiedź, na czyj rozkaz zrobił to Kim.

Za pomocą tej operacji Chinom udało się postawić Amerykanów w głupiej sytuacji. Po pierwsze, Amerykanie, i tak już uwikłani w dwie wojny, muszą zacząć trzecią - alternatywą jest być chłopcem do bicia. Po drugie, oficjalnie Chiny niby nie mają z tym nic wspólnego (terefere), więc interwencja w Chinach i tak by nic nie dała. Po trzecie, oficjalnie to w ogóle reżim z Pionianu jest ten "zły", a Chiny to "ten dobry", co robi ze Stanami interesy.

Cokolwiek Amerykanie by podjęli, trzeba pamiętać, że stoją za tym Chiny, i cała ta interwencja może skończyć się wojną Stanów z Chinami, w której może i Hangug wesprze Amerykanów, ale pewnie Rosja jeszcze wesprze Chiny. Byłoby trochę szkoda zaczynać to tak wcześnie - lepiej by było poczekać, aż Rosja się całkiem rozleci, a Chińczycy przeniosą się na "wymarłe" tereny z Rosji. Wszystko zależy od tego, czy Chinom będzie się opłacało uruchamiać całą machinę teraz, czy trzeba będzie trochę poczekać. Bo że uruchomią prędzej, czy później, to pewne.

Brak komentarzy: